Choć na początku nie był jej fanem, teraz mówi: „Kocham Audrey Hepburn”. Robert Matzen to specjalista od biografii aktorów Hollywood, na życiu których cieniem położyły się wojenne doświadczenia. Opowiada historię gwiazdy „Śniadania u Tiffany’ego” jak nikt nigdy wcześniej. Odkrywa jej sekrety i tłumaczy, dlaczego jego zdaniem Audrey Hepburn nie miałaby mu tego za złe.

Ewa Cieślik: Czy jesteś fanem Audrey Hepburn?

Robert Matzen: Kiedy zacząłem pisać „Dutch Girl” [oryginalny tytuł książki; w polskim wydaniu Audrey Hepburn. Tancerka ruchu oporu – przyp. EC], nie byłem jej fanem. Bardziej interesował mnie wojenny aspekt jej historii niż ona sama. Widziałem kilka jej filmów, ale jako gwiazda kina była mi obojętna. Ale przez trzy lata bycia z nią, że tak powiem, stałem się fanem Audrey Hepburn zarówno jako aktorki, jak i człowieka.

 

 

E.C.: Jaki więc był ten pierwszy powód, dla którego zdecydowałeś się napisać książkę o tym dość krótkim okresie życia Audrey Hepburn, kiedy była nastolatką żyjącą w czasach II wojny światowej? Jej nazwisko kojarzymy raczej z hollywoodzką karierą aktorską lub działalnością ambasadorki UNICEF – wydawałoby się, że młodość nie była zbyt istotna w jej późniejszym życiu.

R.M: Jej poprzedni biografowie w dość niejasny sposób opisywali tamten okres lat czterdziestych XX wieku, ponieważ niewiele o nim wiedziano. Swego czasu byłem w Holandii, szukając informacji do książki o innym amerykańskim aktorze, Jimmym Stewarcie i jego roli podczas wojny. W mieście Arnhem dowiedziałem się, że Audrey mieszkała tam podczas wojny. To mnie zainteresowało, ponieważ odbyła się tam bitwa pod Arnhem – operacja „Market Garden” – a ona przeżyła. Pomyślałem, że to historia, którą trzeba opowiedzieć.

E.C.: Na początku swojej książki piszesz, że na każdej stronie innych biografii Hepburn znajduje się przynajmniej jeden błąd dotyczący jej życia podczas wojny. Co dokładnie miałeś na myśli?

R.M.: Wcześniejsze biografie nawiązywały do ​​bogactwa jej holenderskiej rodziny van Heemstra, skonfiskowanego przez nazistów – w tym także ich rzekomej posiadłości. Ale ta rodzina nie miała pieniędzy! Dziadek Audrey, patriarcha rodziny, wynajmował pokoje w zamku, a biografowie zakładali, że mieszkał tam, bo był tego zamku właścicielem. Niewiele było też wiadomo o wuju Audrey, Otto van Limburg Stirumie, który został stracony przez Niemców w 1942 roku. Doprowadzono do spekulacji na temat tego, kim był i co dokładnie się z nim stało. Spędziłem dużo czasu, dochodząc do prawdy i przedstawiając jego prawdziwą historię, a poświęcony mu rozdział jest bardzo emocjonalną częścią książki.

E.C.: A jak udało ci się dotrzeć do prawdy o jego śmierci? W jaki sposób szukałeś informacji o Ottonie, a także o samej Audrey?

R.M: Poszukiwania i badania przeprowadzałem w Holandii, czego nie zrobił żaden z jej biografów z USA i Wielkiej Brytanii. Podążałem śladami Audrey, rozmawiałem z ludźmi, którzy znali ją i rodzinę van Heemstrów, i prowadziłem badania w Archiwum Narodowym w Hadze i Archiwum Geldersów w Arnhem. A syn Audrey, Luca Dotti, stał się moim głównym sprzymierzeńcem i zapewnił książce niezbędną perspektywę – spojrzenie kogoś z rodziny.

E.C.: Luca Dotti napisał także przedmowę do twojej książki. Czy trudno było go do tego przekonać?

R.M.: Kiedy skontaktowałem się z nim i chciałem, by przeczytał pierwszą wersję mojej biografii, odpowiedział: „Robercie! Wszędzie cię szukałem!”. Słyszał, że ktoś pisze książkę o życiu jego matki podczas wojny, ale nie mógł mnie wytropić. Dzięki temu od początku byliśmy jak dawno utraceni przyjaciele. Spędziliśmy razem dużo czasu i nasza współpraca jest silniejsza niż kiedykolwiek.

 

E.C.: Kiedy Audrey miała 21 dni, jej matka uratowała jej życie, chwytając ją do góry nogami i uderzając w pośladki. To pomogło przezwyciężyć atak krztuśca i sprawiło, że serce dziecka znów zaczęło bić. W zdarzeniu tym widzisz symboliczny obraz władzy matki nad córką. Jak wyglądała relacja Audrey i Elli?

R.M.: Audrey i jej matka miały dość skomplikowaną relację. Baronessa Ella van Heemstra była swego rodzaju „sceniczną matką”, nalegając na aktywność Audrey w balecie w Arnhem, a potem naprawdę starając się pchać ją w kierunku kariery aktorskiej. Audrey nienawidziła tej nieustającej presji. Ella była również nieczuła, a Audrey bardzo potrzebowała uczucia w swoim życiu, chciała kochać i być kochaną. Ella była pod każdym względem błyskotliwą kobietą z poczuciem humoru, ale w latach trzydziestych mocno zaangażowała się w niemiecki ruch nazistowski. Rok po rozpoczęciu okupacji Holandii wciąż pozostała proniemiecka.

E.C.:Właśnie – Ella van Heemstra podziwiała Niemcy i wspierała nazistów, osobiście nawet poznała samego Hitlera. Jaki miało to wpływ na życie jej córki?

R.M.: Audrey nigdy nie wybaczyła swojej matce jej nazistowskich sympatii i uważam, że Audrey stała się tak antyniemiecka i działała na rzecz holenderskiego ruchu oporu po części z powodu przeszłości jej matki – chciała pomóc zrównoważyć skalę. Nigdy nie pogodziła się z tym, co zrobiła Ella, mimo że ta dwójka żyła ze sobą z przerwami przez całe życie Audrey.

E.C.:W książce dokonujesz porównania Audrey Hepburn i Anne Frank. Obie były Holenderkami o ciemnych włosach, łączył je ten sam wiek i miłość do baletu. Różnica polegała na tym, że tylko jedna z nich przeżyła. To poruszający rozdział książki. Czy były jakieś szczególne chwile, kiedy podczas pracy nad publikacją poczułeś cały ten ból i cierpienie związane z II wojną światową?

R.M.: Audrey dość często rozmawiała ze swoimi synami o wojnie, a o reakcji związanej z publikacją dziennika Anne Frank opowiadała prasie jeszcze przed jego opublikowaniem. Tak się złożyło, że mieszkała w tym samym budynku, co osoba, która redagowała pamiętnik. Audrey powiedziała, że została tą lekturą „zniszczona”, ponieważ ona i Anne były dokładnie w tym samym wieku (urodziły się w odstępie zaledwie sześciu tygodni) i mieszkały w odległości mniejszej niż 100 km od siebie i żyły w strachu przed Niemcami. Byłem naprawdę bardzo pochłonięty tematem wojny podczas researchu do książki, odwiedziłem wiele związanych z nazistami miejsc w okolicy Arnhem, na przykład kwaterę główną SD [Sicherheitsdienst, pol. Służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS – przyp. EC], gdzie torturowano Holendrów. Myślę, że trochę za bardzo zbliżyłem się do wojny i doświadczeń Audrey w tej wojnie w różnych momentach.

 

Źródło:  Lubimyczytac.pl, wywiad przeprowadziła Ewa Cieślik.

COPYRIGHTS WYDAWNICTWO ALBATROS
CREATED BY 2SIDES.PL