Jenny Blackhurst w Poznaniu

 

Autorka odwiedziła Poznański Festiwal Kryminału GRANDA, gdzie została serdecznie przyjęta przez czytelników.

Wzięła udział w niezwykle ciekawym spotkaniu z przedstawicielami Social Mediów oraz udzieliła kilku wywiadów.

 

 

 

 

 

Dobrzy ludzie są nudni. Rozmowa z Jenny Blackhurst

Mało jest w pani powieściach dobrych postaci. Zarówno Rebecca, jak i Evie – bohaterki pani ostatniej powieści – okazują się egoistkami. 

W moich powieściach nie ma zbyt wielu dobrych ludzi, bo… tacy są nudni. Próbowałam pisać powieści z pozytywnymi bohaterami, ale kończyło się to na tym, że byli na kartach książki mordowani. Jako ludzie jesteśmy w głębi duszy znacznie bardziej egoistyczni, niż wynikałoby to z obrazka, który sprzedajemy światu.

Jak pokazują ostatnie fragmenty książki Noc, kiedy umarła, chociaż Rebecca i Evie nazywają się wzajemnie przyjaciółkami, to sobie nie ufają.

Myślę, że one bardzo chciałyby sobie zaufać i być ze sobą blisko. Niestety w którymś momencie zaczyna wyzierać z człowieka jego zła natura. Jeżeli sam jest w stosunku do innych nastawiony negatywnie, to zakłada, że i inni są do niego nastawieni negatywnie. Ponieważ bohaterki były samolubne, to wychodziły z założenia, że cały świat z takimi samolubnymi pobudkami do nich się zgłasza.

W trakcie spotkania autorskiego podczas festiwalu Granda powiedziała pani, że większość postaci, które opisuje pani w książkach, to są „zwykli ludzie”. Ale bohaterowie książek Tak cię straciłam i Noc, kiedy umarła pochodzą z bogatych rodzin, czyli z wyższych sfer, do których nie należy większość społeczeństwa. 

To, że są bogaci, nie czyni z nich ludzi nietypowych. To są normalni ludzie, tylko mają trochę więcej pieniędzy niż inni. Druga rzecz, że kiedy pisałam te powieści, wówczas sama niewiele miałam. W związku z tym opisywanie świata ludzi, którzy mają to, czego nie mam ja, było dla mnie swoistą rozrywką.

Z pani książek wynika, że w parze z bogactwem często idzie niegodziwość. 

Posiadanie pieniędzy powoduje, że ludzie inaczej traktują człowieka. To z kolei powoduje, że i sam człowiek traktowany w ten sposób się zmienia.

Czy każdy ma w sobie mroczną tajemnicę, którą można sprzedać jako temat książki? Pani bohaterowie są studentami, przedsiębiorcami, lekarzami. 

Nie sądzę, by każdy niósł w sobie taką tajemnicę. Natomiast znacznie większa ilość ludzi, niż można by się tego spodziewać, posiada swoje mroczne sekrety, o których nic wiemy. Na zewnątrz staramy się zawsze sprzedać swój najlepszy wizerunek. Ale w kontaktach z drugim człowiekiem nie jestem zawsze podejrzliwa.

Zastanawiam się, czy tak łatwo jest manipulować mężczyznami, jak wynika to z pani książek.

Mam wrażenie, że kobiety, które lubią manipulować mężczyznami, są pociągające dla tych mężczyzn, którzy łatwo dają się manipulować. Tak przynajmniej wynika z moich książek.

Mówiła pani, że nie spodziewała się tak dobrego odbioru swojej twórczości. W którym momencie życia poczuła pani, że będzie zawodową pisarką? Że to będzie pani sposób na życie?

Działo się to, gdy byłam jako druhna na ślubie przyjaciółki na Majorce, po wydaniu pierwszej powieści. Ciągle po kryjomu sprawdzałam dane z Amazona na komórce. I gdy odświeżałam ten serwis, to okazywało się, że moja książka jest coraz wyżej i wyżej w statystykach, coraz więcej ludzi ją kupuje. I odbierałam coraz więcej pozytywnych recenzji. Pomyślałam wtedy, że chciałabym tak codziennie.

Z czego wynika tempo pani książek? Z początku akcja budowana jest długo, a potem rozwiązanie następuje bardzo szybko, wręcz na paru stronach. 

Wydaje mi się, że w tego typu książkach istnieje potrzeba wprowadzania i oswajania czytelników z postaciami dosyć powoli. Trzeba wprowadzić pewne psychologiczne uwarunkowania, aby czytający zaznajomił się z postaciami. Musi się utrwalić schemat powiązań pomiędzy bohaterami książki. Dopiero w tym momencie może wkroczyć właściwa akcja. A potem wiadomo – im bliżej końca, tym emocje rosną i czytelnicy chcą jak najszybciej przewracać kartki, by móc się dobrać do rozwiązania zagadki.

W samej treści powieści przeprowadza pani często wolty fabularne. Czy gdy rozpoczyna pani tworzenie, to już wie, jak powieść się skończy? Czy fabuła zmienia się w trakcie pisania? 

Tego nigdy nie wiem od samego początku. Zwroty akcji mnie samą bardzo często zaskakują. Naturalnie pierwszy pomysł, jaki mi przychodzi do głowy, jest zbyt przewidywalny i go odrzucam. Z reguły tak samo dzieje się z rozwiązaniem numer dwa – w grę wchodzą zatem pomysły dopiero od trzeciego w górę.

Czy zdarza się pani w trakcie pracy pisarskiej blokada twórcza, sytuacja, gdy zupełnie brakuje  pomysłu na dalsze pisanie?

Oczywiście, że się zdarza. Sięgam wówczas po… ołówek i zaczynam pisać ręcznie. Taka zmiana działa cuda! Zdarza mi się też wyjść na spacer czy przejechać się samochodem.

A jak wygląda pani model pracy? Czy woli pani zamknąć się na 8 godzin w biurze i pisać, czy raczej zapełnia pani kolejne kartki, dopóki starczy inspiracji i siły? 

To wszystko zależy od tego, na jakim etapie projektu jestem. Gdy piszę pierwszą wersję, staram się usiąść i pisać, pisać i pisać. Wypisuję się wtedy do granic możliwości. Za to gdy dochodzi do nanoszenia poprawek, to znacznie zwalniam tempo. Lubię wówczas w spokoju przeczytać na Kindle’u to, co już napisałam.

A gdy jest pani w kinie czy na przyjęciu i przychodzi natchnienie, ta brakująca nutka inspiracji…

To się oczywiście zdarza. Staram się zawsze mieć ze sobą notes. Ale raz zdarzyło się na przyjęciu urodzinowym, że go nie miałam i byłam zmuszona zapisać sobie pomysł – to była jakaś piosenka, którą akurat usłyszałam i podziałała jako źródło inspiracji – na serwetce za pomocą eyelinera.

Czy przed wydaniem Tak cię straciłam pisała pani dużo do szuflady, czy raczej pani wczesna twórczość była również publikowana?

Mam taką specjalną półkę w biurku, gdzie przechowuję moje wszystkie próby pisarskie. To są jakieś scenki, szkice, rysy postaci. Zaczęłam pisać już w wieku 11 lat. Przechowuję to po dziś dzień. Natomiast nic z tego nie było nigdzie publikowane. Chyba powinnam to spalić, by nigdy to nie ujrzało światła dziennego.

Czyli nie korzystała pani z tych stworzonych postaci, zapisanych scen?

Pierwsza scena w powieści Noc, kiedy umarła powstała 8 lat wcześniej, podczas podróży poślubnej. Najpierw myślałam, że nigdy mi się nie przyda, ale potem, gdy zaczęłam pisać, to sobie o niej przypomniałam i postanowiłam tę scenę wykorzystać.

Czyli nie wolno spalić tej szuflady.

Faktycznie!

Mówiła pani, że miała epizod pracy w straży pożarnej. Czy możemy się zatem spodziewać kiedyś powieści osadzonej na terenie remizy strażackiej? 

Obawiam się, że nie zostałoby mi wtedy w straży zbyt wielu przyjaciół.

Źródło: lubimyczytac.pl, rozmowę przeprowadził Adam Jastrzębowski

COPYRIGHTS WYDAWNICTWO ALBATROS
CREATED BY 2SIDES.PL